Cała „góra” naszego kraju oddała Cześć żołnierzom wyklętym. A mnie od razu otworzył się nóź w kieszeni.
Oto młodzieniaszek w podkieleckiej wsi, na przykład. Wieś się go bała, nieobliczalny był, nerwowy i nikt mu nie podskoczył. Lepiej było nie wchodzić mu w drogę, a szczególnie jak sobie popił w gospodzie. Wszyscy o tym wiedzieli. A potem przyszła wojna. I poszedł do partyzantki. Nie miał pojęcia o jakimś kapitalizmie, o socjalizmie wiedział tyle, że w Rosji mają wspólne żony, ale partyzantka to był jego żywioł. Jego Zycie to przecież „bić się”. Uwielbiał się bić, uwielbiał zadymy, awantury i… postawienie na swoim. Kiedy wojna się skończyła…
Byłby ostatnim idiotą, żeby iść gdzieś do pracy, osiąść, czy nie daj boże założyć rodzinę. Został w lesie i… „dymił”. Kapitalna adrenalina towarzyszyła, wjechaniu do chałupy i rozstawianiu domowników po kątach: „Dawać mi tu jeść, bo spalę!”. „Dawać mi tu żonę (córkę), bo pójdziecie z dymem”. „Piśniesz słówko – nie żyjesz!”.
Część z nich, sterroryzowani mieszkańcy wydali władzy ludowej. Część z nich, sama się zabiła ze strachu przed złapaniem. Część zabili sami, zdesperowani chłopi. Niektórzy, stanowiący jednak minimalny procent, naprawdę przejmowali się swoim krajem. Unikalni byli ci, którzy rozumieli zagrożenie komuny, którzy chcieli innej Polski, którzy walczyli „nie dla siebie”. To margines z dzisiejszych „wyklętych”.
Ciekawy jestem, czy prawdziwy wojownik o Polskę, jest dziś szczęśliwy widząc, jak prezydent tego kraju składa kwiaty na cześć jego, a jednocześnie zwykłego śmiecia, bandyty, gnoja i nieroba. Czy przypadkiem nie przewraca się w grobie.
Panie prezydencie! O co panu chodziło z tymi „wyklętymi” w jednym worku? Ze zwykłymi leserami, bandytami, gnojami?
andy lighter
Bo nic niektórych tak nie raduje tak wysadzanie mostów, palenie chłopskich zagród i rabunek. oczywiście dla dobra ojczyzny
Dokładnie Stefanie. taki… sposób na życie.
Dokładnie tak to odczuwam….
🙂
Przesładzanie herbaty Tetryku moze „znudzić” żołądek. Właśnie tak się stało w moim przypadku.
Przeczytajcie sobie powieść Stanisława Rogali „Rodzinna Ballada”. Na temat jak najbardziej.
Pozdrawiam
Nie czytałem, przyznaję.
Nie wiem więc, czy ten komentarz to przygana, czy pochwała. Za wszelką cenę chcę uniknąć uogólnień i chociaz „teraz uogulniem”, to dlatego, żeby sprzeciwić się uogólnianiu w drugą stronę. Jak u nas łatwo popada się w ekstremum…
Również pozdrawiam 🙂
Jeśli już, to pochwała jak najbardziej. U Rogali macie kielecką wieś, „bohatera”, ojczyznę, AK, komuchów, nasz polski bigos z wyklętymi, przeklętymi i zaklętymi.
Stanisław Andrzej Penksyk
Właśnie Panie Andrzeju.
Ale dlaczego u nas musi być tak, ze wszystko jest albo białe, albo czarne? Za komuny tak było, a dzisiaj? Czy jest inaczej? Prawdziwiej? Sądzę, że nie, jest dokładnie tak samo, tylko „odwrócone o 180 stopni”.
Bardzo dziękuję za odwiedziny 🙂
Jesteś pomiotem Polskiej ziemi kozi wymiocie
ty czerwona swinio
Kmiocie „nóź” się otworzył? czy nie aby sowiecki?
kogo pasiesz takim przykładzikiem? uczniów lucyfera?
Widzę, że masz nie tylko wielbicieli 🙂 No, ale podobno, kto się lubi, ten się czubi.
Nie pamiętam czasów „wyklętych”, ale możesz mieć dużo racji. Ktoś, kiedyś powiedział mądrze, że w czasach zawieruchy śmieci unoszą się w górę i że trzeba spokoju aury, żeby opadły w dół. Tak było też przy powstawaniu Solidarności – nie wszyscy ci, którzy spali na styropianie to były wzory cnót wszelakich 🙂 Tak to już jest.
Zastanawiam się Avianco, czy nie napisać o „tych lubiących” notki. Są klasą dla siebie i niestosowne by było z mojej strony, żebym tego nie docenił.
Są klasą dla siebie 🙂
Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz.
No to wszystko przed Tobą, Andy 🙂