Ubezpieczenie? Zgłupiałeś?

Zdaję sobie sprawę, że za dzisiejszy tekst być może zostanę odsądzony od czci i wiary, ale zaryzykuję, lubię kontrowersyjne tematy.

Premier Donald Tusk właśnie poinformował Polaków, że ubezpieczenia to przeżytek, a właściwie nie tyle przeżytek ile dodatkowa inwestycja kapitału. Jeśli Ci zbywa, wskazane, jeśli nie, nie ma się czym martwić. Żadna bowiem tragiczna w skutkach tragedia związana z żywiołami nie pozostanie bez odzewu władz. Żadna rodzina nie zostanie bez odbudowanego domu, budynku gospodarczego i doraźnej pomocy społecznej.

Jestem nieczuły? Nie odczuwam empatii? Nie sądzę, czuję. Jednak, jak już dziesiątki (albo więcej) razy pisałem przy najrozmaitszych okazjach, z wiekiem i doświadczeniem, nad wyraz cenię i szanuję zdrowy rozsądek. Natychmiastowa pomoc z kasy opieki społecznej ma objąć poszkodowanych, w celu zapewnienia im podstawowych potrzeb, typu wyżywienie, odzież, itp. Ma wynieść (już nie pamiętam, bo się w tym gubię) 2, lub 6 tys. złotych. Dosyć uzasadnione to jest w wypadku powodzi, i to nie we wszystkich (nawet w dość nielicznych) przypadkach. Z całą empatią i współczuciem dla ludzi poszkodowanych przez trąbę powietrzną na pograniczu Mazowieckiego i Łódzkiego, te trąby niemal w ogóle nie wywiały z szuflad czy kieszeni, czy saszetek w przedpokoju… portfeli czy kart kredytowych. Jedynie niewielka część, choć i takie były, co można było zaobserwować nawet w mediach, została „doszczętnie zrujnowana”. Masa budynków została zniszczona, ale poprzez zerwanie dachu, naruszenia konstrukcji budynku, itp. Środki na odbudowę są rzecz jasna niezbędne. Jednak szuflady z portfelami nie latały w powietrzu (w większości). Owe 2, czy 6 tys. będzie więc dodatkiem do wypłaty, chyba w ramach traumy. Powinno się tym ludziom zapewnić wodę, ciepłe posiłki, opiekę psychologiczną, bo to nie ulega wątpliwości. Jednak automatyczna pomoc w formie „kupy kasy” na przeżycie, wydaje mi się…

Z doświadczenia wiem, że kiedy coś źle się dzieje, człowiek łapie za dzieci, dokumenty i portfel – to automat. Pamiętam powodzie w zeszłym roku, ale szczególnie w ’97. Woda przybierała szybko, ale nie podniosła się o metr w ciągu pół minuty, wiadomo było, że będzie strasznie o kilkadziesiąt (niekiedy kilkanaście) minut wcześniej . Wszyscy ludzie zdawali sobie z tego sprawę i dlatego w obliczu nadchodzącej niewiadome ratowali dobytek, przenosząc go wyżej (jeśli była taka możliwość). Oczywistym jest, że niewiele dało się przenieść, a nawet nic, patrząc bezradnie, bo po prostu ludzie chorzy czy słabi, czy sami, nie mogli nic zrobić. Ale każdy, zdrowy na umyśle człowiek przed myślą ratowania dobytku ratował dokumenty (dowód, paszport, portfel). To zajmowało sekundy a było zwyczajną oczywistością – automatem. Wtedy jednak było inaczej. Dowody osobiste i paszporty ocalały, ale ludzie stracili buty, kurtki, nawet bieliznę, bo po prostu woda im wszystko zabrała – nie dali rady wynieść wszystkiego. Kilkadziesiąt minut to za mało, aby uratować domowe sprzęty. Potrzebne były im więc pieniądze, nawet na przysłowiowe majtki.

W ostatniej tragedii tak nie było. W nielicznych przypadkach ludzie potracili wszystko: domy, meble, które się zawaliły razem z piętrem, a co za tym idzie szuflady z dokumentami. Absolutna większość ludzi straciła źródło utrzymania: tunele z papryką i fasolką. I tu potrzebna jest pomoc firm ubezpieczeniowych. Ludzie twierdzą, że firmy nie chciały ich ubezpieczać, a niektórzy nawet twierdzą, że „nie ma ubezpieczenia na ich uprawy”. Dlaczego nie chce mi się w to wierzyć? Co prawda zdaję sobie sprawę z… „ubezpieczanie się” firm ubezpieczeniowych, ale bez przesady. Nie chce mi się wierzyć w to, że gdzieś tam firmy ubezpieczeniowe nie chciały ubezpieczyć plantatorów papryki, skoro innych beneficjentów tam praktycznie nie ma. Ci ludzie… mijają się z… (jak nie mam biletu w autobusie, to nie tłumaczę się, że nie opłacało mi się kupić, tylko, ze kiosk „Ruchu” był zamknięty).

Firmy ubezpieczeniowe migają się od ubezpieczania terenów zalewowych przeciwko powodziom, ale bez przesady: jak dwa, trzy lata nie ma powodzi, ubezpieczają. Nie wierzę (może nie mam racji, nie wiem, ale tak… dedukuję), żeby towarzystwo ubezpieczeniowe ubezpieczało plantację papryki w … Zachodniopomorskiem, a nie chciało ubezpieczać w Mazowieckiem, czy Łódzkiem.

Na marginesie, towarzystwa ubezpieczeniowe to osobny temat, najlepiej ubezpieczałyby od powodzi na pustyni Atakama i od suszy w dżungli amazońskiej, jednak bez przesady – aż tak źle, póki co nie ma, chociaż za dobrze nie jest. I tu powinna być rola państwa w próbie „zdyscyplinowania” tych firm, a nie w ich wyręczaniu.

Opozycja znów, tak jak w zeszłym roku podczas powodzi, ustami prezesa apeluje o hojność i szybkość rządu w udzielaniu pomocy. Jako wzorcowy przykład pokazuje swoje działania po trąbie powietrznej koło Częstochowy w 2007 roku. Zapomina tylko prezes dodać, ze była to jedna z dwóch tragedii jaka zdarzyła się za jego czasów, a skala trąby powietrznej to ok. 170 budynków i 120 szklarni. Obecnie jest ponad tysiąc budynków i ok. 2 tys. tuneli. Ale dla prezesa to nie ma znaczenia. On poradziłby nawet, gdyby było 10 tys. budynków – to oczywista oczywistość. Już nie wspomnę o poszkodowanych w katowickiej hali, których część do dziś nie tylko nie zobaczyła „odszkodowania”, ale nawet nie usłyszała „Przepraszam”.

Ludzie, którzy się ubezpieczyli, a co za tym idzie ci, którzy ubezpieczają się w naszym kraju, spokojnie mogą traktować ubezpieczenia jako dodatkową lokatę kapitału. Nie główne zabezpieczenie, ale dodatkowy kapitał. Oto bowiem państwo zwróci mu (a w niektórych przypadkach samo odbuduje) dom, ewentualnie postawi nowy. I nie było by nic nagannego w takim przypadku, gdyby ktoś ubezpieczał się w celu „lokaty dodatkowego kapitału”, gdyby nie jedno „ale”. Człowiek ubezpiecza swój dobytek, w obawie, że gdyby się coś stało, spróbuje wrócić do tego, co los mu zabrał. Człowiek, który się nie ubezpiecza w obawie…, nie musi się martwić – też wróci. Często ten, który się martwi, liczy pieniążki i… z poczucia odpowiedzialności wydaje na ubezpieczenie. Musi czasem zrezygnować z innych celów. Gdyby więc wiedział, że nie musi martwić się o dobytek, nie ubezpieczałby się dodatkowo, nie ma bowiem ani środków, ani specjalnych planów, na jakieś dodatkowe… zyski w związku ze swoim mieszkaniem.

Ja mieszkam we własnym mieszkaniu na osiedlu spółdzielni mieszkaniowej. Płacę ubezpieczenie, i nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie pytał, czy chcę, czy nie chcę płacić. Kilkanaście lat temu spółdzielnia postanowiła o ubezpieczeniu wszystkiego i powiadomiła o tym mieszkańców. Każde zalanie sąsiada np. przez zatkany zlewozmywak, czy zepsutą pralkę, każde włamanie, skończyłoby się dla lokatora ogromnym, nieuchronnym wydatkiem. Dziś jestem spokojny, nawet jeśli zepsuje mi się pralka, albo zatka odpływ. Dlaczego? Ubezpieczenie jest tanie, to kilka (naście? Nawet nie pamiętam) złotych w skali miesiąca, potrącane razem z czynszem. Dlaczego tanie? Bo powszechne!!! W tej spółdzielni i w (przynajmniej) kilku innych. Nigdy też nie słyszałem, a zdarza się to na porządku dziennym, zeby ktoś narzekał na „naciąganie” w zwrocie kosztów np. za malowanie mieszkania, czy położenie kafelek po zalaniu. Nigdy nikt nie „stracił” – reszty trzeba się domyśleć.

Mogę się założyć, że nie tylko liczba ubezpieczonych nie będzie wzrastać, ale będzie spadać. Przy niezbyt wielkich dochodach, trzeba być naprawdę frajerem, żeby się ubezpieczać. Politycy stają na głowie, żeby nieubezpieczonym dogodzić.

Współczuję ludziom ubogim, którym wichura naruszyła konstrukcję domu. Ale może oni już nie powinni tam mieszkać? Z pożytkiem dla siebie, zamieszkaliby w jakimś gminnym mieszkaniu. Współczuję (naprawdę) hodowcom papryki, można się załamać, ale nie jest to aż tak „poniżej dochodowe” zajęcie, żeby się nie ubezpieczyć. Współczuję wszystkim poszkodowanym. Ale… szczerze mówiąc, przydałoby mi się dodatkowe 6 tyś. w kieszeni, tym bardziej, że o dom i sprzęty nie musiałbym się martwić, bo rząd (każdy)… załatwi. ^ tys. załatwiłoby wiele (jeśli nie wszystkie z nawiązką) mije problemy. Po powodzi, z dnia na dzień, wielu znajomych pozbyło się poważnych uciążliwości.

andy lighter.

39 comments on “Ubezpieczenie? Zgłupiałeś?

  1. grade@interia.eu pisze:

    Witaj Andy. Za te „wyrywnosc” w rozdawaniu publicznych pieniedzy premier Tusk ma u mnie kreche. Tam, gdzie pomoc jest bezwzglednie potrzebna, tam trzeba jej udzielic. Natomiast jesli chodzi o „paprykarzy” itp. to mysle, ze skoro ktos ma na postawienie 30 tuneli, to powinien miec takze na oplacenie ubezpieczenia interesu. Masz racje, ze wyjsciem sa ubezpieczenia powszechne, tylko dlaczego nie mozna sie z tym przebic. Pozdrawiam.

    • andy lighter pisze:

      Dokładnie Grade. Jeden tunel mniej i wszechstronne, pewne ubezpieczenie (aż z nawiązką)
      A nie można się z tym przebić bo… ciągle jakieś wybory. jeden się przebił, pamiętasz? Cimoszewicz (’97) i pół roku później przepadli w wyboracg z kretesem.

      Pozdrawiam 🙂

      • kika_7 pisze:

        Pamietam. Oj, przejechal sie wtedy Cimoszewicz i wszyscy mu to pamietaja do tej pory. W hipokryzji mamy mistrzostwo swiata, nie sadzisz?
        A tak przy okazji, to ja, kika_7. Pomylily mi sie rubryki przy wczesniejszm wpisie. Pozdrowienia!

        • andy lighter pisze:

          Napisałem Komentarz ale mi wcięło. A jak mi wetnie to mnie wylkoguje, chociaz ma opcje zapamiętania. Chcę się przennieśc spowrotem na Bloxa, tylko trochę mi wstyd, bo skaczę po platformach jak pchła po „różnych głowach”, ale uległem namowom i się „zawiodłem. Jest gorzej pod każdym (absolutnie) względem.

          Co do hipokryzji, my jesteśmy mistrzami – społeczeństwo, ale najgorsze jest to, ze arcymistrzami są politycy. Prezes podczas zeszłorocznej powodzi „rozdawał” po 12 tys. na bieżące wydatki (chleb chyba musiałby być po dwie stówy), Tusk, zapłacił „rodzinom” (90. letnim matkom też) po ćwierć miliona… Cholera, muszę sobie rozbić jakiś namiot nad rzeką. Ale zaczekam na kolejne opady, może się załapię – powiem, ze to był dom i mi porwało.

          • romskey pisze:

            A czy tu chodzi o polskie pieniądze czy UE ? Na powodzie również coś dostaliśmy. Unia stawia;)

  2. Piotr Opolski pisze:

    tak………… trudno cos nap[isać bo mi po prostu smutno. Pamietam powódź 1997 roku w Opolu i tragedie wielu ludzi ale pamietam tez skończonych łajdaków, którzy np. sprzedawali otrzymany za darmo chleb. Nie mam ochoty się w tym babrać. Czemu państwo wiine temu winne. komu winno pomóc to winno a to że ludzie sa cwaniacy to tez wiemy i prędzej da sobie na sucho jajca ogolic niz dac 10 czy 20 zł. na ubezpieczenie. Ja tez, jak Ty mam ubezpieczone mieszkanie /od 1971 roku – cholera to juz 42 lata mieszkamy w jednym miejscu/ i zdarzyło mi się raz skorzystać jak sąsiadowi z góry rozleciało sie akwarium. Byc może że i państwo ni9e wydawałó by tak łatwo naszych złotówek gdyby nie PIS-owski wrzask i chociaz sami olewali wszystkich /wpadnij na mojego bloga – tam szerzej o tym piszę/ i czekali az sprawy przysną. Przykro że tyle lat po przemianach a my ciągle uczymy się podstawowych zachowań społecznych. Nie tracę nadziei że w końcu cos zacznie docierać że za parę spraw premier Tusk nie odpowiada.
    Pozdrawiam
    ps
    aleś narozrabiał u @misjonash hahahahaha 🙂

    • Anonim pisze:

      Napisąłem komentarz, ale mi wcieło. Od kiedy wprowadzili te gówna, cegiełki na dole, wszystko tańczy, zasłania i jest potężny kłopot.
      Idzie o to, ze zgadzam się z Tobą Piotrze co do 97. bo to przerabialiśmy.
      A co do Zbyńkowego: „gdyby u nas tak było, to wiedziałbym co czuję, bym współczuł i pomógł”, napisałbym mu jedno: „gdyby jemu zmiotło lodówkę, pralkę i samochód, a na dodatek zalało razem z żyrandolami, a sąsiadowi zalało rower na półpiętrze, którego nie zdążył wciągnbąc do domu, i obydwaj dostaliby jednakowe odszkodowania, pewnie tak samo współczułby sąsiadowi. No, bo w końcu mój samochód to strata, ale rower to też nie byle co. Piotrze, nie chce mi się na ten temat… Zbyniek nie ma pojęcia o co mi chodzi, nigdy nie widzieł jaj, jakie się dzieją i myśli, ze ja tym ludziom po prostu chcę wyrwać chleb i wodę na przeżycie.
      Hej Piotrze, nie piszę więcej, bo znowu mi zasłaniają te gówna i nie widzę co piszę (chyba wrócę na bloxa. 🙂

  3. Tetryk56 pisze:

    Andy, przejdź na Firefoxa z NoScriptem i nic ci nie będzie tańczyło.
    Co do meritum, sądzę że w dużym stopniu masz rację.

    • andy lighter pisze:

      Tetryku, to chyba działa, ale jeszcze nie chcę przechwalić. Przeszedłem i… na razie działa. Zmieniłem domyślną przeglądarkę, zobaczę.

      Dzięki za pomoc !!!

  4. Zbyniek pisze:

    Andy ja też idąc tokiem Twojego katolickiego myślenia pierdolę tych którym bieda nie z ich własnej winy do dupy zajrzała będę się rozczulał gdy mnie to samo spotka.
    I wychodzę z założenia że pan biedak Cimoszewicz dobrze poinstruował swych biednych wyborców trzeba się było ubezpieczyć.
    A najlepiej jeśli się słucha tak katolickiego radia jak Radio Maryja trzeba wiedzieć że kataklizm jest wpisany w naukę kościoła.
    Tylko że do mnie bardziej przemawia bogaty Tusk który jak może nawet z naszych pieniędzy powinien tym biedakom pomóc.
    Bo oni nie czekali na datki od państwa tylko harowali na swoim jak umieli inwestując w to pieniądze całego życia.
    Jestem ciekaw czy Ty tak przezorny człowiek jesteś ubezpieczony od wszelkich kataklizmów.

    • andy lighter pisze:

      Ja jestem ubezpieczony (tzn. mieszkanie mam ubezpieczone), bo nikt mnie specjalnie o zdanie nie pytał. Ubezpieczyli i przekazali do wiadomości, płacę w czynszu.
      Nie rozczulaj się tak Zbyńku nad tymi biedakami – aż tacy biedni to oni nie są. A te plamntacje to założyli nie wczoraj tylko lata temu i przez lata osiągali z nich zyski „nie do pogardzenia”. Spokojnie mogli się ubezpieczyć (masz 10 tuneli? Załóż 9 i pół, a za resztę się ubezpiecz). Na całym świecie tak to działa. Jasne, że są wśród poszkodowanych biedni emeryci, ale stanowią niewielki odsetek tamtych poszkodowanych. O nich nikt się nie czepia (tym bardziej ja).

      Pozdrawiam 🙂

  5. missjonash pisze:

    Andy skoro już wszystko wiesz, to dowiedz się jeszcze, że w Polsce nie ma opieki społecznej. To nie takie trudne do zapamiętania: pomoc społeczna. Ktoś powie, że czepiam się o słowa, ale to jedno słowo stanowi o całkowitym sensie systemu pomocowego. Już nikt nikim się nie opiekuje, tylko pomaga. Opiekować się można niemowlętami i osobami leżącymi. Zgadzam się z Twoimi głównymi tezami, ale wydaje mi się, że ostatnio piszesz bardzo konfrontacyjnie. I tak się zastanawiam co się dzieje…

    • Zbyniek pisze:

      Missjonash Andy zaczął konkurować z Romskym chce go koniecznie przebić.

      • romskey pisze:

        Wiesz Zbyniek co to są normy społeczne ? Zapraszam do mojego tekstu z dzisiaj.

        • Astrid pisze:

          Romskey, według Zbyńka masz rozbuchane ego. Masz?

          • romskey pisze:

            Zbyniek zamiast czytać wątki chodzi i rzuca dziwne hasła. A niedawno pisałem o tym że blogosfera to 40 blogerów na krzyż. Zbyniek obawia się że docieramy do milionów i to go przeraża.

      • andy lighter pisze:

        Zbyńu,
        proponuję, zebyś o moją „konkurencję” z Romskeyem się nie martwił. Nie umawiałem się z nim programowo i często uważam, że „udziwnia”. jednak jak nikt, a może tak jak ja, tylko wcześniej, widzi pewne rzeczy (no cóż, okulary cholerne).
        A w pewnych kwestiach zawsze się pożremy (Balcerowicz).

        Niezależność Zbyńku! Mówi Ci to coś? Jeśli tak, to jak ktoś się z Tobą zgadza, oznacza, ze nie jesteś „oryginałem”. „Oryginały” bowiem często, całkiem słusznie, kończą w takich specjalnych kaftanach. Jeśli zaś jesteś ziarnkiem piasku, szumiącym jak inne, to rozejrzyj się, bo może już jesteś w jednej z Korei.

        • Zbyniek pisze:

          Czyli Andy jak Ty się ze mną nie zgadasz to jest to nie zależność ale jak ja się z Tobą nie zgadzam to jestem z PO i na dodatek oszołom nie rozumiejący niczego .
          Fajne masz samopoczucie.
          Zostało Ci tylko poprzeć list prezesa do premiera bo na wsi głód a ludzie jak w Korei do której mnie wysyłasz trawę jedzą

          • romskey pisze:

            Zbyniek. W pierwszym akapicie trafiasz w sedno a w drugim walisz sztachetą z gwoździem we własne plecy.

          • andy lighter pisze:

            Zbyńku,
            nieprawda, wypaczasz!
            Często nie zgadzam się z komentatorami i blogerami, najczęściej z zaprzyjaźnionymi. Tyle, ze nie zgadzamy się „na temat” i tyle. Ty, nie zgadzając się, rzucasz inwektywy – „wyzywasz” (to w cudzysłowie) i obrażasz. W dodatku SIĘ obrażasz na tego, kto ma przeciwne zdanie.
            Sam, kratkę wyżej pokazujesz, że skoro się z Tobą nie zgadzam, jestem „Poprzyj jeszcze list prezesa…” Nie widzisz, że to co piszesz jest niesprawiedliwe, „żeby nie nazwać tego… chore”? Romskey ma rację, chociaz nie czytam go po to, żeby się z nim zgadzać, często po to, żeby z nim polemizować a często po to, żeby napisać tekst „myślącego zupełnie inaczej. I nie udawaj, ze o tym nie wiesz. jednak dość często, szczególnie ostatnio, mam podobne, żeby nie powiedzieć dosadniej, zdanie.
            I to wcale nie znaczy Zbyńku, że „poprę list prezesa”, bo chyba mylisz krytykę z wrogością. Warto, żebyś przypomniał sobie co znaczą podstawowe pojęcia w kontaktach polegających na zaufaniu: Krytyka, nie równa się nienawiści, uwaga, nie równa się potępieniu, prośba, nie równa się chciwości, chęć, nie równa się żądaniu, itd., itd., itd…
            Zbyńku,
            zapewne zbudowałeś sobie kiedyś jakiś system wartości. Musiałeś o nim zapomnieć. Albo… jest.. spróbuj od nowa.

            Pozdrawiam Zbyńku
            (dwa dni temu kóciłęm się nqa zabój z Missjonasch i Miraską, wczoraj z Marzatelą, kilkanaście dni temu z Romskeyem, nawet chyba Roman się na mnie k9iedyś wkurzył. Chyba nikomu z wymienionych, chociaż było „ostro”, nie wpadło do głowy, żeby się wzajemnie obrzucać… tam , tam. Już mi się nie chce Zbyńku, to nie mój problem, bo ja mam naprawdę problemy poważne – Ty masz fochy i nie mam pojęcia po co traktuję Cię jak słonia w porcelanie. Ktoś Cię w tę porcelanę wsadził (sam wlazłeś), więc się martw, tym bardziej, ze porcelana też jest Twoja.

            • andy lighter pisze:

              Jeszcze jedno Zbyńku:
              ja nie zarzucam Ci, ze jesteś w PO, więc…
              Odczuwam natomiast i jest to bardzo silne odczucie, że Ty mnie zarzucasz, nie tylko, ze nie jestem z PO, ale za jednym razem, ze jestem antyPO

    • andy lighter pisze:

      Missjonash,
      ze spraw o których myślisz, nic, wszystko jest O.K., natomiast rzeczywiście mam pewne (pewien) problem rodzinnie interpersonalny (ale nie chodszi o problem, o którym wiesz, to juz minęło).
      Pozniewaz w związku z tym jestem trochę emocjonalnie podrażniony, ma to rzeczywiście wpływ nie tyle na mój konfrontacyjny punkt widzenia, bo taki punkt głoszę od dawna, a podkreślam od jakiegoś czasu (paru tygodni), ale na … poluzowanie pedału hamulca. Pewne reakcje interpersonalne przekonują mnie, że stosowanie „grzeczności”, czy „porządności”, bo co ludzie (w tym przypadku czytelnicy) powiedzą, nie ma sensu w znaczeniu własnego komfortu psychicznego. Widać po ostatnich moich notowaniach, że czytelników kmpletnie nie obchodzi mój komfort psychiczny, tylko pogłaskanie ich słusznego przekonania. Tak jak kogoś (o kim pisze co do moich problemów) kompletnie nie obchodzi moje samopoczucie, ttylko jego zadowolenie. Takie poddanie się (w realu muszę, w necie nie) zabija… własną godność. Idą wybory i mam zamiar oddać nieważny głos. Mój konfrontacyjny ton jest wynikiem próby uzasadnienia takiego właśnie mojego zamiaru.

      • Astrid pisze:

        Andy, stan uczuciowy, który opisujesz to potrzeba asertywności i bardzo dobrze, że dajesz temu wyraz. Po prostu czara Ci się przelała i musisz odreagować.
        Co do dzisiejszego wątku poruszyłeś drażliwy temat, poprawność polityczna się kłania. Niektórych trudno przekonać, że ludzie cynicznie cwaniakują i żerują na ludzkim nieszczęściu, by wyrwać trochę grosza.
        No i wyszedłeś na szwarc charakter, ale nie przejmuj się, trochę nas jest w tym klubie. Pozdrówka.

        • andy lighter pisze:

          Astrid,
          Podniosłaś mnie, nie ma dwóch zdań i to w dodatku błyskawicznie. Miło jest i „mocno” wiedzieć, że nie jest się… „oryginałem”.
          Pozdrawiam Astrid 🙂

          Z tego wszystkiego pozapominałem wszystkich po drodze popozdrawiać 🙂

        • missjonash pisze:

          Nie Astrid, nie do końca chodziło o poprawność polityczną tylko to, z czego Andy sam sobie zdaje sprawę – staje się chwilami konfrontacyjny. I zaczęłam się zastanawiać co się dzieje. Wyjaśnił i zrozumiałam. A poprawność polityczna przydaje się o tyle, że można to samo powiedzieć grzeczniej i milej. Sedno będzie to samo ale relacja interpersonalna uratowana.

          • romskey pisze:

            Czy jesteś pewna Missjonash tego że intencją Andego jest konfrontacja ? Moim zdaniem kieruje nim raczej uczciwość – przynajmniej względem swoich przekonań..

            • missjonash pisze:

              Sam widzisz Ty się odzywasz do mnie tylko po to aby zaznaczyć inne zdanie. Andy sam to zauważył, ma do tego powody, które przed chwilą sam przytoczył. I nie chodzi mi akurat o dyskusję tutaj, a kilka innych np. u mnie. Oj za ciasno nam w jednym miejscu, nawet wirtualnym, spadam więc stąd.

              • romskey pisze:

                Odniosłem się szanowna Missjonash do twojej uwagi więc nie twórz bzdurnej fabuły. Zwykle domagasz się cytatów więc zacytuję „staje się chwilami konfrontacyjny”. Andy wyjaśnił że lubi polemikę ale ta wynika z braku zgody a nie z chęci konfrontacji którą Ty nagminnie uprawiasz lecz zauważasz ją jedynie u innych..

                • romskey pisze:

                  Ostatnie zdanie jest moją interpretacją i opinią. Zabrzmiało to jak opinia Andego.

  6. missjonash pisze:

    Miałam odpowiedzieć, ale szkoda każdego słowa… Masz cytat z Andy’ego na deser „Mój konfrontacyjny ton jest wynikiem próby uzasadnienia takiego właśnie mojego zamiaru”.

    • romskey pisze:

      „Widać po ostatnich moich notowaniach, że czytelników kmpletnie nie obchodzi mój komfort psychiczny, tylko pogłaskanie ich słusznego przekonania”.

      • romskey pisze:

        Dodam jeszcze : Czy Andy atakuje poglądy z którymi zgadza się ?

        • andy lighter pisze:

          @Missjonash
          @Romskey
          Sporo namieszałem tym tekstem, ale… nie żałuję.
          Sądzę, że oboje macie racje, tylko, że… „słyszycie tę samą muzykę siedząc jednak w zupełnie innych miejscach sali koncertowej”. Jedno z Was wyraźniej słyszy smyczki, drugie sekcję dętą.
          Mój język rzeczywiście się wyostrzył, z pewnych powodów, które popchnęły mnie do zwolnienia pedału hamulca. I tu Missjonash ma rację. Ale nie ma racji, że dążę do konfrontacji (konfrontacja w domyśle jest bitwą), ale, jak zauważył Romskey, przestałem kompletnie mieć opór w „pokazywaniu” mojej niezgody, w wytykaniu tego, co jest dla wyborcy absolutnie nie do przyjęcia i co każdy świadomy wyborca powinien uznać za… oszukiwanie go (wyborcy), mataczenie, unikanie…
          Z punktu widzenia wyborcy (który miałby zagłosować „za”), jest to doświadczenie niedopuszczalne i trzeba oddać głos „na kredyt”. Ten rząd już jeden kredyt u mnie wziął i choć wiem, o obiektywnych powodach trudności jego spłacania, zdecydowanie nie chce wyjaśnić mi tych powodów, będąc pewny, ze się ich domyślę. I już krzyczy o udzielenie następnego kredytu.

  7. andy lighter pisze:

    Jeszcze jedno,
    Missjonash, nigdzie nie spadaj. Od dyskusji jeszcze nikt nie ucierpiał, a i inwektyw (może poza Zbyńkiem) specjalnie tu nie widzę.
    Uważam, ze ona (np. powyższa), naprawdę sporo „rozjaśnia” i jest cenniejsza, pokazuje o wiele więcej argumentów niż wiele tekstów z osobna „ni przyszył ni przyłatał”.

    Pozdrawiam 🙂

  8. missjonash pisze:

    Sorry Andy ja już nie gustuję w obrażaniu mnie przez Romskeya „konfrontacji którą Ty nagminnie uprawiasz lecz zauważasz ją jedynie u innych…”. Co prawda nie rzuca k..wami ale robi to jak w przykładzie powyżej. Mam dość, trzymaj się. A o tych konfrontacjach to miałam na myśli m. in. Twój atak na Starszego Dreptaka, jeden na mnie itp.. Ataki ten nie były podyktowane obroną Twojego stanowiska tylko… sama nie wiem po co one były. Jakbym miała zadziałać zgodnie z emocjami to odłożyłabym asertywność i przejechała się po Romskeyu tak agresywnie i konfrontacyjnie, co mi zarzuca, ale generalnie obaj stosujecie. Ale dam sobie spokój. Jak już napisałam: za ciasno nam z Romskeyem w jednej przestrzeni nawet wirtualnej. Trzymaj się Andy.

    • andy lighter pisze:

      Missjonash,
      Nie sądziłem, ze zaatakowałem Dreptaka, czy Ciebie, zdecydowanie natomiast zdecydowanie wyraziłem absolutnie odmienny pogląd. Nigdy moim zamiarem nie jest personalny atak na adwersarza w dyskusji. Nie wiem, może tak wyszło, w końcu emocje, gorączka dyskusji, skrajnie odmienny pogląd, itp.
      Jeśli Ty i Dreptak poczuliście się urażeni, najmocniej przepraszam.
      Zauważ jednak, ze i Ty i Dreptak i ja i Romskey, kłócimy się na argumenty, nie jest to jakaś idiotyczna dyskusja dla samego „tak, bo tak”, albo „nie, bo nie”. W takich przypadkach łatwo o … „o! Coś mi się wypsnęło”. To trochę tak jak na ruchliwym trotuarze w godzinie szczytu: wszyscy idziemy w jednym kierunku, ale jeden szybciej, drugi wolniej, jeden jest gruby, drugi wolny, nie sposób, żeby nie szturchnąć się łokciami, czasem nawet nieopatrznie nadepnąć. Nie ma jednak tak, żeby ludzie na tym trotuarze zaczęli się nienawidzić i zrywać wszelkie kontakty za „nieuzgodniony przez obojga” kontakt łokci.

      Pozdrawiam 🙂
      (planuję napisać tekst o swojej „konfrontacji”, zobaczę co wyjdzie i czy wyjdzie).

      P.s.
      Staję trochę w obronie Romskeya, bo nie tak dawno wszyscy (ze mną na czele), a przynajmniej większość z odwiedzaczy jego bloga, baliśmy się o jego kondycję psychiczną: „pisał takie bzdury, że aż nie można było tego czytać”. Albo mnie odbija w stronę Romskeya, albo… ten facet wcześniej widział problemy, które ja dzisiaj widzę i to tak wyraźnie, że przesłaniają mi całe pole widzenia.

      • Astrid pisze:

        Andy, „trochę” stajesz w obronie Romskey’a? Ja staję w jego obronie całkowicie i jeśli z kimś mi ciasno w przestrzeni wirtualnej, to na pewno nie z nim.
        I bynajmniej Ci nie odbija w jego stronę. Romskey ma umysł analityczny, którzy mu pozwala przewidywać zjawiska z wyprzedzeniem, przenikliwie widzi co tracimy przez kunktatorstwo polityków i emocjonalnie to przeżywa. Kiedy inni na swoich blogach powierzchownie sobie komentują nasze codzienne życie polityczne, Romskey swoimi autorskimi analizami usiłuje zwrócić naszą uwagę na rzeczy, których sami nie dostrzegamy albo wręcz nie chcemy dostrzec, a decydują o naszym życiu. Pozdrawiam, Andy 🙂

  9. missjonash pisze:

    Andy o czym Ty piszesz. Ja mam pretensje nie o argumenty tylko właśnie o ataki personalne takie jak przed chwilą zacytowane. Romskey od dłuższego czasu wali takie oceny mojej osoby: „konfrontacji którą Ty nagminnie uprawiasz lecz zauważasz ją jedynie u innych…”. To nie jest dyskusja o argumentach… Romskey uznał, że moje poglądy np. o aborcji są zbyt kategoryczne i ortodoksyjne, dla swoich poglądów domaga się szacunku i poklasku. Tak sobie myślę, że z Tobą bym się porozumiała, ale nie widzę powodu dyskutować o Tobie i rozmowach z Tobą z Romskeyem. Zbyniek wczoraj miał w jednym na pewno rację: jak z Wami się nie zgadzać to jest się nawiedzonym i czort wie kim jeszcze, ale jak Wy się nie zgadzacie to jest to przynależna wolność słowa i macie prawo do ekspresji. Dziękuję bardzo za takie jednostronne rozmowy.

Możliwość komentowania jest wyłączona.