Prawo łaski dla Komorowskiego

Prezydent Bronisław Komorowski zachował się bardzo, ale to bardzo niegodnie. Oto prezes Jarosław Kaczyński gotów jest uczynić mu łaskę i ogłosił gotowość rozmowy z tym zdrajcą i ruskim agentem, bo sytuacja emerytów tego wymaga. A nie masz w Polsce nikogo, bardziej zatroskanego o los ludzi pracy, nad prezesem.

Ileż musiało kosztować prezesa ta gotowość na rozmowę z prezydentem RP, wie tylko on i czytelnicy Gazety Polskiej. Ileż musiało kosztować go stwierdzenia, że Bronisław Komorowski jest prezydentem wszystkich Polaków, nie sposób sobie nawet wyobrazić. Wszyscy przecież wiemy, że prezydent jest prezydentem wszystkich Polaków tylko na chwilkę, bo 10. kwietnia już znów będzie zdrajcą i ruskim agentem. Ale Komorowski i tak powinien to docenić, wszak być prezydentem wszystkich nawet na chwilę, jest lepsze niż nie być nim nigdy.

A tymczasem prezydent odrzuca rękę wyciągniętą do pocałowania!!! To niebywałe. Podejrzewam, że prezes zgodziłby się nawet na nieklęknięcie Komorowskiego, a ten z tej łaski nie chce skorzystać. Coś tam rzeczniczka prasowa mówiła, ze prezydent przeprowadzał konsultacje z szefami klubów, że jeśli będzie taka potrzeba, prezydent zawsze jest gotowy do rozmowy z przedstawicielami wszystkich sił politycznych.

No jak tak można panie prezydencie!? Największy – eee, co tam największy – jedyny(!) mąż stanu w Rzeczpospolitej zgadza się, aby dostąpił Pan łaski rozmowy z nim, a Pan odmawia? Przecież więcej może Pan nie mieć okazji dostąpienia takiego zaszczytu. Proponuje Pan spotkanie z szefami wszystkich partii parlamentarnych, choć wie Pan, że to dla superprezesa zniewaga. On przecież nie jest jakimś tam szefem partii z parlamentu, on jest prezesem PiS!!!

I tylko „nie wiem, dlaczego” (czyli wiem)…  ja postąpiłbym tak jak prezydent.

andy lighter

Kwaśniewski się wkurzył

I ma absolutną rację. „Odprawa dla byłych prezydentów” – tak to się fachowo nazywa, a tłumacząc na nasze, to taka prezydencka emerytura, wynosi 3600 z haczykiem na rękę. Tymczasem niezrównoważony prokurator-samobójca, któremu już się nie chce pracować, a poza tym, którego już za prokuratora uznawać nie wolno, w wieku 41 lat, otrzyma co miesiąc ok. 6000 . Jest taka możliwość, przepisy mówią bowiem o 75 % ostatniego wynagrodzenia.

Wiele razy pochylano się nad „problemem” wynagrodzenia dla prawników, przechodzących w stan spoczynku. Ale nikt jakoś, oczywiście z decydentów, tematu nie dotyka. Jeśli prokurator niezrównoważony psychicznie, niesubordynowany, albo zaangażowany politycznie (tak jak niedoszli posłowie PiS), jakby nigdy nic, nie pracując w wieku lat 40, otrzymuje kasę w wysokości niemal dwukrotnie wyższej niż była pierwsza osoba w państwie, to znaczy, że coś tu jest chore. Że coś jest nie tak.

W przyszłości, jakiś psychiczny młody prokurator, wywalony z roboty za nieobliczalność, będzie dostawał jeszcze więcej.  Sędziowie bowiem skarżą rząd do sądów za brak waloryzacji wynagrodzeń w tym roku. Waloryzacja wynagrodzeń – to jest dopiero kuriozum. Waloryzacja emerytur, to rozumiem, ale wynagrodzeń? Nieźle się nasi prawnicy urządzili. Jak mi ktoś jeszcze powie, że prawnik (albo inny lekarz) to powołanie, to nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Bo powołanie też powinno być odpowiednio wynagradzane, to jasne, ale waloryzacja wynagrodzenia z urzędu, choćby świat się walił, choćbym „robił na aby, aby”, choćbym wydawał idiotyczne wyroki, to obraza dla słowa „powołanie”.

Lekarze i prawnicy w naszym kraju, to dziś elita w kwestii comiesięcznych wpływów „z firmy” na swoje konta bankowe. Pomimo tego, że niektórzy z nich nie powinno nawet (nigdy) dotknąć, wykonywanego przez siebie zawodu.

Jesteśmy chyba jednym z niewielu krajów, a z pewnością jedynym z tzw. cywilizowanych, gdzie byli prezydenci muszą dorabiać bokami.

andy lighter

Chwała(?) wyklętym

Cała „góra” naszego kraju oddała Cześć żołnierzom wyklętym. A mnie od razu otworzył się nóź w kieszeni.

Oto młodzieniaszek w podkieleckiej wsi, na przykład. Wieś się go bała, nieobliczalny był, nerwowy i nikt mu nie podskoczył. Lepiej było nie wchodzić mu w drogę, a szczególnie jak sobie popił w gospodzie. Wszyscy o tym wiedzieli. A potem przyszła wojna. I poszedł do partyzantki. Nie miał pojęcia o jakimś kapitalizmie, o socjalizmie wiedział tyle, że w Rosji mają wspólne żony, ale partyzantka to był jego żywioł. Jego Zycie to przecież „bić się”. Uwielbiał się bić, uwielbiał zadymy, awantury i… postawienie na swoim. Kiedy wojna się skończyła…

Byłby ostatnim idiotą, żeby iść gdzieś do pracy, osiąść, czy nie daj boże założyć rodzinę. Został w lesie i… „dymił”. Kapitalna adrenalina towarzyszyła, wjechaniu do chałupy i rozstawianiu domowników po kątach: „Dawać mi tu jeść, bo spalę!”. „Dawać mi tu żonę (córkę), bo pójdziecie z dymem”. „Piśniesz słówko – nie żyjesz!”.

Część z nich, sterroryzowani mieszkańcy wydali władzy ludowej. Część z nich, sama się zabiła ze strachu przed złapaniem. Część zabili sami, zdesperowani chłopi. Niektórzy, stanowiący jednak minimalny procent, naprawdę przejmowali się swoim krajem. Unikalni byli ci, którzy rozumieli zagrożenie komuny, którzy chcieli innej Polski, którzy walczyli „nie dla siebie”. To margines z dzisiejszych „wyklętych”.

Ciekawy jestem, czy prawdziwy wojownik o Polskę, jest dziś szczęśliwy widząc, jak prezydent tego kraju składa kwiaty na cześć jego, a jednocześnie zwykłego śmiecia, bandyty, gnoja i nieroba. Czy przypadkiem nie przewraca się w grobie.

Panie prezydencie! O co panu chodziło z tymi „wyklętymi” w jednym worku? Ze zwykłymi leserami, bandytami, gnojami?

andy lighter

Uczciwe postawienie sprawy

Media wieszczą wielki konflikt w Platformie i mielą ten temat na okrągło, jak zwykle napuszczając wszystkich na wszystkich. Oczywiście między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną. Konflikt zapewne jakiś jest, a może bardziej próba sił za sprawą Schetyny, mnie jednak podobało się uczciwe postawienie sprawy przez premiera.

Idzie trudny czas dla Polski (i dla Europy, a nawet świata, o czym świadczą „problemy” chińskiej potęgi) i jak najbardziej rozsądne jest odsunięcie Schetyny z bardzo silnej pozycji, jaką miał i miałby, będąc marszałkiem sejmu. Schetyna kreujący się, być może słusznie, choć ja go liderem nie widzę, na lidera PO, może dysponować projektami ustaw. Jedne odłożyć do zamrażarki, inne przekładać z tygodnia na tydzień, pokazując członkom swojej partii swoją niezależność, siłę i… „nie boję się nikogo”.  Musi to robić i to mnie nie dziwi, w końcu trzeba będzie o władzę w Platformie zawalczyć. Ale nie dziwi mnie też wobec trudnych wyzwań potrzeba dobrej współpracy na linii rząd – marszałek sejmu. Schetyna w oczywisty sposób (i nie jest to zarzut), jako rywal, mógłby chcieć, czy chociażby móc, rzucać kłody, albo mniejsze kłodki, pod nogi premierowi. A nie jest na to czas.

Również dziwi mnie wrzawa wokół powołania nowego rządu. A że premier nie dotrzymał słowa, a że mówił o potrzebie rekonstrukcji rządu, a że słabi ministrowie, itp. Premier mówił rzeczywiście o potrzebie rekonstrukcji rządu i o tym, że ze starej ekipy pozostanie jedynie kilku. Jednak ja nie słyszałem (być może źle słuchałem – to możliwe, bo ostatnio mam problemy z byciem na bieżąco), żeby mówił, że powoła nowy rząd tydzień, albo trzy tygodnie po wyborach, czyli „na gwałt”. Konstytucyjne terminy sprawiają, że nowy rząd mógłby zostać powołany do 6. grudnia, czy jakoś tak. A więc cztery tygodnie przed zakończeniem prezydencji Polski w UE. Ciekawy jestem co by się stało, gdyby prezydent poszedł Tuskowi na rękę i zaprzysiągł na ten czas, np. czterech tygodni, „stary” rząd? W UE pracuje cała masa zespołów branżowych i powoływanie nowego ministra np. na dwa ostatnie posiedzenia jakichś tam zespołów jest idiotyzmem. Nowy minister może się tam czuć jak pingwin na Saharze. Nic by się nie stało. To oczywiste. No…, ale, co media powiedzą (manipulujące „treścią” obietnicy) i opozycja, no i wyborcy co powiedzą…!

_____

O tym, że Kaczyński jest kłamcą, wiadomo od dawna. I wiadomo o tym, że jest chory. Już dawno pisałem gdzieś (chyba na którymś z serwisów dziennikarskich) o pasującej do niego jak ulał paranoi politycznej. Oto znów nie dotrzymał słowa, że po kolejnych przegranych wyborach ustąpi z funkcji prezesa i powierzy kierowanie partiom komuś młodszemu. Tym razem jednak ma ku temu niedotrzymaniu ważny powód: musi zbawić Prawdziwych Polaków. Bo okazało się, że prawdziwi Polacy, nie chcą słyszeć o odejściu Jarosława Kaczyńskiego i widząc w nim pomazańca bożego skandują „Jarosław! Zbaw nas!”. Ma więc zadanie do spełnienia, misję niczym sam Jezus Chrystus. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten człowiek paranoją polityczną jest obarczony, ale nie mam tez wątpliwości, na szczęście, że w przeciwieństwie do społeczeństw, które uległy głoszonym hasłom, innych dotkniętych tą przypadłością przywódców, nasze społeczeństwo w większości, jego obciążenia psychicznego jest świadome. I oprócz uprzykrzania życia nieprawdziwym Polakom i opozycji nic więcej nie jest w stanie w tym kraju osiągnąć. Szkoda tylko tych jego wyznawców, szczególnie młodszych. Jak oni kiedyś spojrzą w oczy swoim wnukom, przyznając się, żewielbili Zbawiciela Jarosława?

andy lighter

Olewać prawo? Mówią żeby olewać

Nie mogę pojąć postawy polityków, ze wszystkich praktycznie stron sceny politycznej, na temat akcji ABW wobec autora strony „AntyKomor.pl”. „No tak, jest taki przepis, ale po co od razu go stosować(!!!), przecież mamy wolność słowa, o którą walczyliśmy tyle lat…”, zgodnie twierdzą politycy wszystkich politycznych opcji. Nigdy jeszcze, w wolnym i „praworządnym” kraju nie słyszałem zachęty twórców prawa, do nieegzekwowania go.

Platforma Obywatelska to partia „słupkopatrzów” i „conamsięopłacaczy”, więc nic mnie już nie zdziwi. Lewica to rzecz jasna mędrcy, którzy platformerskie „słupkopatrzenie” i „conamsięopłaca” widzą i analizują, a kiedyś to nawet zrobili tak, żeby było dobrze, ale PiS i PO to zepsuły, trzeba więc wrócić do tego co robiła i mówiła lewica. Przywykliśmy. Prezydent, a jakże będzie bronił twórcę antyprezydenckiej strony. Wszak wolność słowa to rzecz święta. Najbardziej jednak zdumiewa mnie (jak zwykle) głos PiS-u w tej spawie.

„To jest przejaw atakowania wolności obywatelskich” – określa akcję ABW prezes Jarosław Kaczyński. Tymczasem w październiku ubiegłego roku, posłanka prawniczka Beata Kempa, na posiedzeniu połączonych sejmowych komisji, sprawiedliwości i praw człowieka, oraz służb specjalnych wołała: Internetowe wpisy powinny zostać poddane szczegółowym badaniom. Trzeba przeanalizować wpisy przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu, a także pozostałym politykom PiS. Zadaniem ABW jest ścigać tych, którzy takie opinie, oceny formułują. Skleroza, czy co???

Co do samego twórcy strony „AntyKomor.pl”, okazuje się, ze nie jest on aż takim niewinnym, humorystycznym internautą, jakby mogło się nam wydawać. Cztery lata temu, odkrył lukę w systemie firmy dostarczającej Internet i nielegalnie zwiększył sobie parametry Internetu. Określa to jako „błąd młodości”. I tu można zrozumieć wyrozumiałość prezesa Kaczyńskiego. Wszak znani są z tego, że błędy młodości wybaczają. Kilka lat temu, wybaczając błąd młodości pewnemu neofaszyście, umożliwili mu stanięcie na czele telewizji publicznej. To się nazywa wyrozumiałość.

Zbigniew Ziobro również uważa, że ABW powołane jest do ścigania naprawdę poważnych przestępstw i przestępców. Zapewne chodziło panu prokuratorowi generalnemu o ściąganie świadka przy pomocy uzbrojonych funkcjonariuszy ABW, wyposażonych w (niedziałającą) kamerę i w towarzystwo telewizji, świadka w sprawie afery węglowej, pani Blidy i późniejsze pozacieranie wszelkich śladów. Hipokryzja tych ludzi, których celem jest utworzenie państwa policyjnego, jest porażająca.

Autor głośnej, antyprezydenckiej strony nie ma sobie kompletnie nic do zarzucenia.

To była tylko strona satyryczna, nie miała na celu obrażania kogokolwiek. Tam tylko niewinne, „śmieszne” fotki były. Na zasadzie trochę przejaskrawionej rzeczywistości. Np. takie.

Chciał zaprotestować przeciwko obrażaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tylko, że ja sobie nie przypominam, aby ktoś zabijał Lecha Kaczyńskiego. Przypominam sobie natomiast śledztwo prokuratury w sprawie niemieckiego kartofla, czy bezdomnego Huberta, złapanego po uprzednim uruchomieniu całej machiny „poszukiwania podejrzanego”. Poza tym przypominam sobie drwiny z Lecha Kaczyńskiego po jego ewidentnych wpadkach, w kraju i za granicą. Nikt dziś nie protestuje przeciwko nabijaniu się z wpadek prezydenta Komorowskiego, a wręcz przeciwnie – nawet jego zwolennicy mu to wypominają i się z nich śmieją.

O grze w zabicie prezydenta, umieszczonej na swojej stronie, do dzisiaj nawet się nie zająknął. A dziś tłumaczy się, że są też inne gry, „skierowane w drogą stronę”. Tylko, że te gry nie łamią Art. 135 KK o znieważaniu prezydenta RP, bo póki co (dzięki Bogu), ta druga strona prezydentem nie jest!!! Student – inteligent powinien to wiedzieć!!!

Wszystko znaki na niebie i ziemi pokazują, że przepis ten zostanie zmieniony. Co prawda przed dwoma laty próbowano ten przepis złagodzić, ale przecież wtedy żył jeszcze prezydent Kaczyński. Złagodzenie wtedy tego artykułu byłoby przecież haniebne. Bo nie tobie smrodzie (Komorowski), co jemu wojewodzie (Lechowi Kaczyńskiemu). Komorowski zdaje się przychylać do tej opinii, bo jest jak najbardziej za usunięciem artykułu.

Czego możemy się spodziewać po jego usunięciu? Moim zdaniem niepohamowanej eskalacji jawnej już, dozwolonej prawem nienawiści, np. na Krakowskim Przedmieściu. Wystarczy tylko, że z transparentów zniknie nazwisko Tuska lub Komorowskiego i wszystko będzie w zgodzie z prawem. Ale skoro rządzący tak chcą…, to ich problem. Gorzej jak spostrzegą, że do „słupkopatrzenia” zacznie im być potrzebna lupa, ale wtedy będzie za późno. Ale…, to ich problem.

Szkoda mi tylko ABW. Zrobili to, co do nich należało.

Powiedzenie „Twarde prawo, ale prawo”, chyba właśnie przestało być obowiązującym zwyczajem. 

andy lighter