Z grubej rury

Już wczoraj myślałem, że PiS kombinuje jak by tu zrobić nowy POPiS, kiedy w ustach najbardziej elokwentnej gwiazdy światowej dyplomacji usłyszałem uznanie dla prezydenta (a feee!… Komorowskiego) premiera, a nawet ministra (o rany!) Sikorskiego. Jednak już zszedłem na ziemię po występie prezesa Kaczyńskiego, wieszczącego przestępcze finansowanie Platformy.

Drzewiecki miał mieć kontakty z bandytami i robić z nimi kasę dla partii. Nie ukrywam, że mam słabość do tego gościa. Zaimponował mi kiedyś determinacją i skutecznością „boisk w każdej gminie”, czyli „Orlikami”.  Widziałem jego gnojenie przez dwójkę dziennikarzy na skutek „urzędniczego przeoczenia”, albo „urzędniczego zaufania podwładnym”. Jasne Est jednak, że jest to słabość zupełnie subiektywna, nie poparta żadnymi mocnymi argumentami. Ot, po prostu…, moje zwykłe przekonanie. Jednak to, co teraz zrobił prezes Kaczyński wymaga jakiegoś działania. Nie wierzę, żeby prezes przyszedł do mediów z newsem wziętym z sufitu. Mówi o prokuratorach (podzielonych), światkach – co prawda bandyckich, ale jednak.

Panie Mirosławie Drzewiecki, jeśli prezes kłamie, ma pan niepowtarzalną okazję przysłużenia się swojemu (dzikiemu – pełna zgoda) krajowi: ma pan szansę zniszczyć Kaczyńskiego, bo takie, z grubej rury teksty, niesłuszne nie powinny zawisnąć w powietrzu. Jeśli prezes ma rację, powinien pan stanąć przed nami i powiedzieć: „Przepraszam”.

Jest mi pan winien panie ministrze zabranie głosu w tej sprawie. Jest pan to winien wyborcom w tym kraju. Przeczekanie, wyciszenie…, to jest nieuczciwe. Albo niech się pan zgnoi, albo broni swojej (i mojej zarazem) godności.

andy lighter