Budżet i znaki zapytania

Mamy więc na tapecie budżet na przyszły rok. Mnożą się obietnice łagodnego przebrnięcia przez kryzys, bardzo ostrożnego wzrostu, ale i tak najwyższego w Europie, ale mnożą się też pytania, wątpliwości.

Od kilku lat nie mogę się określić mianem przyjaciela rządu Donalda Tuska. Ale też nie mogę i nie chcę zresztą określić się jako przeciwnik, wróg tego rządu. Przedstawiając założenia budżetu, minister Rostowski uspokaja, obiecuje i daje nadzieje. Jednak jeśli wsłuchać się w głosy malkontentów, i nie mam tu na myśli durnych populistów, tylko ludzi mówiących „do rzeczy”, i im nie sposób odmówić racji. Liczby Rostowskiego uspokajają, dają jakąś nadzieję – damy radę. Ale czy ci, którzy twierdzą, że „skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle”, to durnie, analfabeci i „wichrzyciele”? Mam wątpliwości, coraz więcej wątpliwości. Oczywiście nie oznacza to, że jestem zwolennikiem ośrodków pomocy społecznej, jako głównego polskiego „wypłacacza” pieniędzy Polakom, jednak ignorowanie problemu jest… (chyba) nieuczciwe, a przynajmniej nie całkiem.

Faktem jest, że wskaźniki ekonomiczne Polski idą w górę. Faktem jest, że nasza sytuacja, w związku z tym wygląda dobrze na tle innych krajów, choćby krajów Unii. Ale przecież faktem też jest, że bieda w Polsce aż piszczy i biedą, a nawet ubóstwem dotkniętych jest potężna rzesza obywateli naszego kraju. Faktem też wydaje się być to, że wiele działań bezinwestycyjnych, albo inwestycyjnych, które zwróciłyby się dość szybko, znacząco ułatwiłyby życie wielu ludziom. Chociażby bezgotówkowy przepływ pieniędzy tam, gdzie to tylko się da. To taki przykład, jego wadą jest to, że może sprawić oszczędność kilku(dziesięciu) milionów złotych. Zbyt mało, żeby się tym zajmować, ale czy na pewno? Czy nasze władze nie powinny pochylić się nad starym jak świat powiedzeniem „Ziarnko do ziarnka, aż zbierze się miarka”? Kilka takich usprawnień, ułatwień, a zbierze się miliard, jeszcze kilka i kolejne dwa miliardy, itd., itp. Korzyść i finansowa, dla budżetu i egzystencjalna, sprzyjająca działaniu tych, którym chciałoby się chcieć.

Od długiego już czasu domagam się poprawienia, a właściwie uruchomienia komunikacji na linii rząd – społeczeństwo. Uważam, że to jedyna metoda, pozwalająca na uwierzenie, albo przynajmniej zrozumienie działań rządu, Donalda Tuska, ministra Rostowskiego i całego rządu. Przypominam sobie debatę ekonomistów zorganizowaną przez PiS. To była naprawdę znakomita pigułka ekonomii dla ciekawskiego słuchacza. Nie mogę zrozumieć, dlaczego rząd, minister Rostowski i jego urzędnicy nie „uczą” Polaków ekonomii.

Ekonomia to trudna dziedzina, ale nie wyobrażam sobie, żeby „nauczyciel” mający szczere zamiary nie potrafił, jeśli zechce nauczyć ekonomii „łopatą”. Nie po profesorsku, nie po naukowemu, tylko zwyczajnie: mozolnie, cierpliwie, systematycznie, powoli tłumaczyć Polakom, z czym to się je, co się dzieje i dlaczego tak, a nie inaczej rząd chce działać. Czyli pokazać ekonomię i filozofię swojego działania.

Filozofię mógłbym kupić, albo nie, mógłbym mieć inną, np. nie być liberałem, mogę być przeciwnikiem podatków jak Korwin-Mikke, mogę marzyć o komunistycznych kibucach, żeby wszystkim po równo, ale jedno jest pewne – z całą pewnością, z czasem, byłbym troszeczkę, odrobinę rozjaśniony w tej ekonomicznej „czarnej magii”.

Kiedyś, jeszcze za komuny, a dokładnie za czasów ministra Kwiatkowskiego, tego od „chrupiących bułeczek” i ministra Wilczka, pierwszego kapitalisty w socjalistycznym rządzie PRL-u, w socjalistycznej telewizji puszczany był taki jeden programik. Była to kreskówka węgierska o podstawach ekonomii właśnie. Taki sobie rysunkowy chłopek, nie pamiętam, ale chyba Ludwik mu było, zmagał się z ekonomią, poznawał ją i rozbierał na czynniki pierwsze. Węgry w tamtym czasie były najlepiej rozwiniętym krajem z bloku demoludów i najbliżej im było do krajów „Zachodu”. Polacy, Czesi, Rosjanie z zazdrością patrzyły jak socjalistyczne Węgry się liberalizują. I tak sobie myślę, co by się stało, gdyby jakaś telewizja, publiczna np., produkowała takie kreskówki edukacyjne, a raczej znakomicie edukujące.

Ekonomia się zmieniła, warunki w Europie i na świecie też, ale tym bardziej warto by ludzi uświadamiać. Wolałbym poświęcić czas na dwa odcinki „Ludwika”, niż pół godziny na „Modę na sukces”, albo Inny „Klan”. Ponieważ tych dwóch ostatnich nie oglądam, siedzę przed komputerem, piję jakieś piwo, albo inaczej „marnuję czas”. Marnuję, bo nic nowego, wartościowego, nie włożyłem do głowy.

I wreszcie ostatni argument przemawiający za tłumaczeniem, wyjaśnianiem, nauczaniem: byłyby te działania znakomitym narzędziem zwalczającym, no, może dyskredytującym i czyniącym niepoważnym, populizm. Gra, moim zdaniem jest warta świeczki Różnice, jak najbardziej możliwe, ale szczerość, transparentność i otwartość – bezcenne. Bo wobec takich argumentów, nawet najbardziej zagorzały wróg zastanowiłby się kilka razy, zanim… rzuciłby kamień.

andy lighter

4 comments on “Budżet i znaki zapytania

  1. jsg pisze:

    Specjalistą od chrupiących bułeczek był minister prof. Zdzisław Krasiński.

  2. Innymi słowy: wszystko jest OK, tylko niech Donald utworzy Ministerstwo Propagandy? Czy wręcz, jak u Orwella, Ministerstwo Prawdy?

    • andy lighter pisze:

      Nie chodzi o propagandę. Propaganda to manipulacja. Nie chodzi mi o to, żeby uczyć ekonomii „pod siebie”, ale, żeby w ogóle edukować. Jestem pewien, że lepsze to, niż „czarna magia”, a co za tym idzie, wolna amerykanka populizmu. Nie chodzi o to, żeby „kupić” prawdę objawiona Rostowskiego, ale żeby zrozumieć. Zapewne przekonałby więcej ludzi do swoich działań, innych nie, ale wszystko byłoby… bardziej zrozumiałe. mam pytanie – ile zrozumiałeś z dzisiejszego wywodu Rostowskiego? Bo ja niewlele, chociaż ekonomii troszkę liznąłem, niestety bardzo dawno temu. A przecież nie mam żadnych podstaw do tego, aby uważać go za „mordercę polskiego państwa”, itp. określenia. Nie mam, ale chciałbym być bardziej „uświadomiony”.
      Z tą propagandą trafiłeś jak kulą w płot – właśnie o to mi idzie, żeby było jasno, zrozumiale i rzeczowo. A to jest antonim propagandy.

Możliwość komentowania jest wyłączona.