„Relacje Polski z Litwą będą tak dobre, jak relacje rządu litewskiego z polską mniejszością” – powiedział podczas wizyty na Litwie premier Donald Tusk. Takie słowa nie mogły się nie podobać Polakm i w Polsce i na Litwie. Ale…
Po wyjeździe premiera Tuska… „Nie planujemy zmieniać ustawy (o oświacie – mój przypis) i nie widzę ku temu żadnych powodów” – oświadczył premier Litwy „Andrzej Bednarz”. No i coś tu nie gra. To właściwie załatwił coś nasz premier na tej Litwie, czy nie załatwił, bo ja już się zgubiłem. I co z tego, ze powołano zespół z wiceministrami, ekspertami i przedstawicielami mniejszości? Z doświadczenia wiemy, że takie zespoły mogą pracować latami i do niczego nie dojść.
Przyznam, że rozzłościł mnie tekst z Gazety Wyborczej „Byle tylko nie przesadzić z Litwą”, autorstwa Marcina Wojciechowskiego. Ten tekst jest jakby potwierdzeniem racji wygłoszonych wczoraj przez posła Hofmana, że trzeba delikatnie, że „Litwie musi się opłacać”. Oczywiście Wojciechowski o „handlu” nie wspomina, ale o wstydzie. Że niby jak Polscy politycy będą krzyczeć, a Litwini i tak nic nie zmienią, to Polska znajdzie się w głupiej sytuacji. Pan Wojciechowski konkluduje: „Kompromisów nie osiąga się za pomocą pistoletu przystawionego do skroni, ale długotrwałych rozmów. Premier Tusk wyczerpał w niedzielę limit ostrych słów wobec Litwy. Minister Sikorski niepotrzebnie eskaluje napięcie”. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że min. Sikorski wyraził nadzieję po wizycie Tuska na Litwie, że Litewscy politycy usłyszeli głos polskiego premiera, zacytowane przeze mnie na wstępie. Wg mnie słowa „bardzo na miejscu” i na czasie.
Panie Marcinie, oczywiście że kompromisów nie osiąga się za pomocą pistoletu przystawionego do skroni, ale wtedy, gdy jest to skroń rosyjska, niemiecka, francuska, ukraińska czy amerykańska. Na razie to Litwa nie szuka kompromisu, przystawiwszy nam pistolet do skroni robi swoje. Malutka i słabiutka Litwa najzwyczajniej się nami bawi. Bawiła się Lechem Kaczyńskim i nikt nie wyprowadza jej z błędu, że tak się nie da. Utopiliśmy tam naprawdę duzo pieniędzy i jeszcze więcej honoru i godności poprzez błędne decyzje gospodarcze i ciągłą wiarę „na słowo”.
Wiedziałem o tym, że polskie „efy szesnaste” patrolowały kilka razy litewskie niebo i będą to robić nadal. Ale kiedy dowiedziałem się, że w razie napaści na Litwę, jedna trzecia naszej armii ma bronić tego kraju, aż przysiadłem z wrażenia. Oczywiście nie jestem pewien, kto jest autorem tego „znakomitego” pomysłu, ale zaryzykuję, że… kto?
9 do 10 że… panowie Kaczyńscy.
Boże! My naprawdę jesteśmy frajerami. I durniami w dodatku. I… jak tu się dziwić Litwinom, że robią nas w ch**a, śmiejąc się zapewne przy tym w swoich gabinetach, do rozpuku.
andy lighter